piec montowany miał być dzisiaj ale niestety okazało się że trzeba zamówić przejściówkę z wylotu kwadratowego jaki ma piec do okrągłego wylotu kominowego jaki ma komin. Miało byc tak pieknie a okazało sie że na takie cudo czeka się DWA TYGODNIE!! dramat! a my sie cieszyliśmy że w czwartek będzie juz działał. Pan od montowania tego urządzenia powiedział że może uda mu się coś wcześniej załatwić więc żyjemy nadzieją!
Tak jak już pisałam ogrzewać sie będziemy ekogroszkiem,więc i piecyk taki musi być. Grzać nas będzie 17KW firmy GALMET
w związku z tym że w domku jest jeszcze zimno i ściany niewyschniete położylismy w kotłowni tylko część kafli ,a mianowicie tam gdzie ma stać piec i całe oprzyrządowanie z nim związane. Na dwa dni w tym pomieszczeniu była wstawiona farelka drzwi zakryte grubą folią i sie grzało. Dzięki takiemu sprytnemu urządzeniu kafeleczki moglismy położyć. reszta już będzie kładzona kiedy w domku będzie już całkowicie cieplutko.
Kafeleczki nie są może pieknej urody ale darowanemu koniowi w zęby się nie zagląda, a my je dostaliśmy za darmochę od rodziców,którzy nie wiedzieć czemu kupli je lat .....ścia temu i trzymali być może właśnie na taką okazję. Tak czy inaczej stwierdziłam że w kotłowni sof i telewizora nie zamierzam stawiać i gości przyjmować też nie, więc baaaaardzo się ucieszyłam z podarunku!
wczoraj bylismy na budowie i gdy mąż prowadził rozmowy z panem kierownikiem ja pozwoliłam sobie na małą obserwację.....
i cóż moge powiedzieć - mrówki to cienkie Bolki w porównaniu z panami na naszej budowie
Jedna mróweczka układała reszteczki dachóweczki,druga dzielnie walczyła z rynnami,inna wstawiała ostatnie dachowe okienko,następne sztuki żwawo uwijały się na ziemi kończąc coś przy tynkach zewnętrznych. W samym mrowisku było równie tłumno jeden pan malował jakimś mazidłem okna a nastepnie przyklejał na to folię ( to przygotowania do tynków wewnętrznych,aby szyb nie porysować), drugi pan zaklejał wszelakiego rodzaju dziurki,dziureczki itp.,innni panowie uwijali się w dolnej łazience i pom.gospodarczym. No ale na tym się nie kończy opowieść. kolejne stado robotnych mróweczek uwijało się na pięterku. A mianowicie pan w łazience skrupulatnie montował ( tak mi się przynajmniej wydaje) jakąś rurę w suficie,inny krzątał się po pokojach i upychał wełenkę coby nam ciepełka nie zabrakło,a ostatni pan i tego mi najbardziej żal dzeielnie walczył z ociepleniem naszego poddasza. Kiedy wdrapałam się na drobinę i tam zajrzałam to aż mi dreszcze przeszły. Pan w pozycji leżącej ,w klaustrofobicznym pomieszczeniu wykonywał pracę opisaną powyżej. Brrrr....
Po tych obserwacjach stwierdziłam że jestem na 200% pewna że mimo iż troszke przepłacimy za budowanie się z firmą nie żałuję tej decyzji ani troszkę. Tutaj wszystko chodzi jak w szwajcarskim zegarku. Nie musimy nikogo pilnować,martwić się czy pan Stefan przyjdzie dziś na budowę czy nie,szukać kolejnych ekip i martwić się czy dobrze wykonają swoją robotę. I co najważniejsze kierownik budowy to bardzo rzeczowy pan. Może nie zawsze się z nim do końca zgadzam ale muszę przyznać że nie ma dla niego rzeczy niemożliwych. Bardzo spokojny,grzeczny i opanowany. Wszystko mi łopatologicznie wytłumaczy i jest git!
Polecam taką metodę każdemu kto nie ma czasu na pilnowanie budowy i kto nie ma na miejscu rodziców którzy pomoga i popilnują .